wtorek, maja 29

...czego sie nie robi dla rozglosu...

Po prostu musze to napisac, bo Swiat na Glowie Stanal!

Wszystkie gazety rozpisuja sie dzis o granicy etycznej nowego reality show, gdzie mozna sobie wybrac dawce organow. Oczywiscie wymyslili to Holendrzy... (nie dyskusje a reality show)... zdania sa jak to zazwyczaj bywa podzielone, a ja zastanawiam sie czy tu w ogole mozna mowic o morlanosci i etyce ?! Nie ma to jak zrobic sobic sobie show z czyjejs tragedii a przy tym zarobic!

Idzmy dalej...

W australijskiej edycji Big Brother jednej z uczestniczek nie powiadomiono o smierci jej taty, o pogrzebie z reszta tez nie... powod? zeby jej niepotrzebnie nie martwic! Oficjalna wersja glosi ze decyzja taka zostala podjeta po rozmowie z rodzina... tego nawet nie ma sensu komentowac....

W dziwnych czasach przyszlo nam zyc i zmagac sie z codziennoscia i wychodzi na to ze wszystko jest na sprzedaz i nie ma rzeczy, z ktora nie moznaby sie podzielic z calym swiatem...
A moze my po prostu potrzebujemy takich emocji, bo ta nasz codziennosc taka szara i opatrzona...

I tu powroce na nasze polskie podworko, gdzie rzeczywistisc przybiera kolor purpury i czerwonych torebeczek
... niestety...
otoz nasz rzad tez sie bardzo stara i zacheca nas do ogolnoradowej dyskusji (w koncu "Polacy nie gesi i swoj jezyk maja" )... i to w imieniu naszych dzieci... co przed Dniem Dziecka wydaje sie byc zrozumiale!
Nalezy zwryfikowac preferencje seksulane.... Teletubisiow !!! A tym samym (jakby wyniki weryfikacji byly juz przesadzone) odseparowac pociechy od wrogiej, gejowskiej propagandy!
( przy okazji dzielny rzad powinien je takze zlustrowac, bo to grzech podwojny: byc gejem i to w dodatku bylym komunista!)

Przy dalece posunietych dyskusjach etyczno-moralnych calego swiata, my-Polacy jak zwykle potrafimy zaskoczyc , nazwijmy to.... prostota...

poniedziałek, maja 21

Po niedzieli

W koncu :-)
Chwilka na male Co Nie Co...
Przynajmniej do momentu az nasze IT mnie nie zablokuje, jak zwykle to robi:-)
Wic szybciutko:
Dziewczyny dzieki za super niedziele.
Grace- bigosik pychotka a makowiec... hmmm... MAKOWIEC W GEBIE!
Nawet pogoda nie zapsula naszych humorkow! I tak trzymac!
Do zobaczenia w krotce (mam nadzieje!)

piątek, kwietnia 13

Poswiateczne porzadki :-))

No tak nie bylo czas na porzadki przedswiateczne wiec sa poswiateczne.
Przed... Po... wazne ze SWIATECZNE...
Wiem ze za oknem zrobilo sie milo i slonecznie, wiec i moj blog powinnien sie troche odswiezyc:-)
Swieta spedzilam... hm... mozna by rzec w "przelocie", bo w sobote rano polecialam do Wloch, gdzie czekam juz na mnie F., by razem spedzic niedziele i powrocic w poniedzialek rano:-) Nadal nie wiem dlaczego nie spedzilismy tych Swiat na lotnisku. W sumie wyszlo by na to samo!
Specjalnych uroczystosci nie bylo. Poza tym ze zostalam w poniedzialek tradycyjnie(podazajac za polska tradycja, oczywiscie) oblana woda:-) Moze i udalo mi sie zaszczepic jakis polski akcencik w ziemi wloskiej:-)))
A podazajac za tradycja wloska zostalam obdarowana Wielkim Jajem, z czekolady! A cala zabawa tkwi w tym ze tam zawsze jest niespodzianka, jak na przyklad bizuteria, czy zabawki dla dzieci:-)))

Wracajac na ziemie:
u mnie jak na razie bez wielkich zmian,
oznacza to co nastepuje:
  • wciaz pracuje, ciagle sie jeszcze ucze co w tej mojej pracy moze mnie zaskoczyc- jak na razie codzien cos nowego
  • prace wciaz lubie i ludzi z ktorymi przyszlo mi pracowac tez, na nude nie narzekamy a pomyslow urozmaicania sobie naszych zmagan z klientami nam nie brakuje :-)
  • po pracy pedze niczym TGV ;-) na kurs holenderskiego, ktory niestety wychodzi mi juz bokiem... Jedyny plus kursu to, to ze poznalam bardzo fajna Finke (czy tak sie mowi o kobiecie z Finalndii?, bo juz mi sie troche pomieszalo-brzmi jak noz finka). Holenderskiego jak na razie sie wiele nie nauczylam, choc duzo wiecej rozumie, ale z mowieniem wciaz problem :-( zobaczymy w poniedzialek zaczynam batalie z egzaminami:-))) juz sie nie moge doczekac!
  • Jakby mi tego bylo malo chodze tez na kurs wloskiego. To tylko dwie godziny w tygdoniu co przy 6 godzinach holenderskiego nie robi mi juz duzej roznicy ;-p
  • Kurs jest bardzo fajny a przede wszystkim "light'owy", wiec nie musze sie stresowac :-)))
  • od czasu do czasu widuje F., choc ma to miejsce glownie w weekendy, w ktore to on niestety musi pracowac, wiec...
  • wiec ja zajmuje sie "prowadzeniem domu"... ktory po tygodniowej naszej nieobecnosci domaga sie odgruzowania. Swoja droga, kto brudzi i zasmieca to mieszkanko nie mam pojecia? ;-))
  • do tego cotygodniowe zakupy, ktore nie wiedziec czemu zawsze kosztuja nas pol soboty:-(
  • A niedziele mijaja tak szybko ze nawet nie pamietam ze byly...
  • i... i znow jest poniedzialek:-)))
.... itd...

piątek, kwietnia 6

Wielkanoc


Z okazji Świąt Wielkanocnych
życze Wam
żeby śmiały się pisanki,
uśmiechały się baranki,
mokry Śmigus zraszał skronie,
dużo szczęścia sypiąc w dłonie
:-)


środa, marca 21

zajeta:-(

Witam,
bardzo dlugo mnie tu nie bylo i chyba przez jakis czas tak jeszcze bedzie.
Niestety jestem tak zajeta, ze nie wiem juz jak sie nazywam.
Tak to niestety wyglada i nawet nie chodzi tu o prace, ktora oczywiscie zabiera mi wiekszosc czasu, ale o kurs holenderskiego. Szesc godzin tygodniowo przy 40 godzinnym tygodniu pracy jest dosc meczace. W dodatku bedac w wyzszej grupie musze wciaz nadrobic troche gramatyki.
Ale coz! Sama chcialam!
Wracam do pracy
Pozdrawiam wszystkich
i zycze milego dnia

sobota, marca 3

Klepanie cz1.

No dobra.. wlasnie doszlam o co chodzi z tymi klepnieciami:-)))
Znaczy sie... mam sie spowiadac..
...hmmm...

1. Z czasow prehistorii ale cala rodzina mi to wciaz wypomina....
Dzieci zazwyczaj maja tendencje do intuicyjnego wyczuwanie-oceniania ludzi... i jak takowa tez mialam, moze nawet i zbyt rozwinieta:-)
Otoz generalnie nie lubilam ludzi, zwlaszcza wszystkich wujkow i ciotek mowiacych " o jak ty uroslas" ... itp... wrrr.. z tego tez wzgledu mialam zwyczaj chowania sie za firanke przed niechcianymi goscmi!!!!
tak tak!!!... jak mi sie ktos nie podobal to po prostu chowalam sie za firanke w pokoju i moglam sobie tam siedziec do woli:-))) a przynajmniej do czasu az sobie goscie poszli. No taki maly wariatuncio:-)
Razu pewnego jeden wujek myslal ze mnie latwo przechytrzy. Wyciagnal z kieszeni garsc cukierkow... a ja hyc... cukierki wzielam i mowie mu w twarz: "i tak cie nie lubie" :-))))
Ubaw mieli ze mnie wielki.. a ja to calkiem serio mowilam ;-p
2. Szkola podstawowa. Zimowy poranek...
Mroz oszronil wszystko dookola. Moj brat wpadl na genialny pomysl ekstremalnej zabawy: przykladania jezyka do metalych zmrozonych poreczy. Tyle tylko, ze on to robil "na niby", a ja... no coz w koncu jestem cztery lata mlodsza od niego... autentycznie przylozylam jezyk do do poreczy i... nie moglam go juz oderwac!!!! Pamietam tylko okropny bol, swoje lzy i mojego brata starajacego sie oderwac mnie od poreczy, w pospiechu bo w koncu nie chcielismy sie spoznic do szkoly! Dlugo nie moglam pic melka w szkole i nie bardzo wiedzialam jak to wytlumaczyc :-)))
3.Papierosy... no kiedys trzeba sprobowac:-)
wakacje, ja mialam chyba 9 lat (szczerze mowiac nie pamietam, ale gdzies kolo pierwszej 10tki). Do naszych sasiadow przyjechala wnuczka z Opola w odwiedziny. Przed dziadkami grala oczywiscie role grzecznej dziewczynki a przy nas (dzieciakach) pokazywala jak to ona dorosla... nawet palic moze. No przeciez nie bedziemy gorsi... tylko jak tu zdobyc papierosy? na ich kupno raczej nie moglismy liczyc. Wpadlismy wiec na bardzo orginalny pomysl.... sloma... zaciagalismy sie rurkami slomy:-)))))) mam nadzieje, ze nikt nas wtedy nie widzial!

:-))
Czy koniecznie musze wyznac az piec pilnie strzezonych tajemnic?
bo jak na razie tyle mi sie przypomina...
(no w koncu starzeje sie)


cd (moze) n....

czwartek, marca 1

Cuda... czyli perypetii z IND ciag dalszy


Cuda sie zdarzaja:-)
I to nie jest wcale zart... no chyba ze ktos ma inne wytlumaczenie na to co zaraz opisze.
Oczywiscie sprawa dotyczy mojej ulubionej instytucji w Holandii, czyli IND.
W ksiazce "Undutchables" odnalazlam praktycznie swoj przypadek dotyczacy rejestracji w Gemeente, bo ja tez zostalam poproszona o przedstawienie zaswiadczenie ze nie jestem zamezna, ktore jesli ktos sie orientuje w polskim wydaniu nie istnieje:-)))
Ale co tam:-) IND pobilo to na glowe!
Otoz jak juz pisalam ostatnio o IND, zostalam poinformowana ze moje dokumenty dotarly, choc nikt nic z nimi nie zaczal robic i jakkolwiek mam czekac 6 miesiecy i tyle.
W lutym postanowilam zadzwonic raz jeszcze... taka uparta jestem:-) i tu... ku mojej rozpaczy poinformowano mnie, ze ja nie istnieje w bazie danych i nie mozna mnie za nic znalezc, wiec prawdopodobnie gmina nie przeslala moich dokumentow.
Jak to mozliwe, ze miesiac temu mozna bylo mnie znalezc a teraz nie... na to pytanie nie znalazlam odpowiedzi.. w kazdym badz razie IND nie bierze zadnej odpowiedzialnosci za moja sprawe, skoro moje akta nie istnieja!
Tego bylo juz dla mnie za duzo, no bo ile mozna byc wodzonym za nos! W koncu to 4 miesiace bez zadnej reakcji!
Postanowilismy z F. napisac list z zadaniem wytlumaczenia mojej sytuacji. Jedyna forma kontaktow z IND jest telefon, na spotkanie przy pierwszym pozwoleniu nie mozna nawet liczyc, wiec list jest przynajmniej jakims dowodem!
List napisalismy dosc ostry i kategoryczny! Przedstawilismy wszystkie fakty , kopie dokumentow wyslanych do IND i odwolalismy sie jak zwykle do unijnych regulacji :-)
I oto wczoraj dostalam list z IND... nie nie odpowiedz na nasza skarge, choc...
List, ktory otrzymalam byl oficjalna odpowiedzia, czyli dostalam prawo pobytu tutaj:-)) Hip Hip Hurrra! Teraz mam czekac na odebranie karty... nie wiadomo kiedy:-)
Wiec jednak ktos sie zajmowal moja sprawa.. ale jak mogl skoro nie istaniam w bazie danych?
Jak to wytlumaczyc:
19.02 moj telefon do IND
21.02 decyzja w sprawie prawa pobytu
26.02 wyslalismy nasz list z zazaleniem
27.02 list z decyzja zostal wyslany z IND
?

wtorek, lutego 27

suszarka

Wiesci z ostatniej chwili:
Suszarka kupiona:-)
Pierwsza proba byla:-)
nie wiem czy udana, bo to jakas jonizujaca suszarka a F. uznal ze takie sa lepsze...
jak "Szopen po koncercie" nie wygladam i wlosy jak na razie sie ostaly;-)
wiec chyba dziala!
:-))))

poniedziałek, lutego 26

Troche spozniona relacja urodzinowa:-)
Przede wszystkim dziekuje wszystkim za zyczenia...
nawet jesli nie sa to moje 18 urodziny:-))

Swietowania wielkiego nie bylo, bo spedzilismy milutki wieczor z F. w domku w czwartek (F. przygotowal kolacje i....ciasto!), a w piatek wybralismy sie do malej restauracji w Delft, zeby nie bylo ze swietujemy jak para staruszkow:-)
Jako prezentu spodziewalam sie suszarki do wlosow, bo moja obecna suszarka (jeszcze z czasow ...hmm... studenckich...) odmowila posluszenstwa. Tyle "wspominalam" o tej suszarce tak bez okazji i przy okazji, ze juz prawie wyobrazalam sobie jak to milo bedzie suszyc wlosy nowiutkim sprzecikiem... no i sie przeliczylam:-)))
Oczywiscie prezent byl niespodziewany... byly to perfumy, ktore na dodatek F. wybral sam:-)) I to bardzo trafnie...i pewnie bardziej romantyczny to prezent niz suszarka!
Nie mniej jednak po szuszarke wybiore sie w tym tygodniu:-)...sama...:-)
Przyznam sie szczerze ze nie chcialam by u mnie w biurze dowiedzieli sie o moich urodzinach, w koncu jestem tu zaledwie kilka tygodni.
Jednak moja agencja pracy pokrzyzowala moje plany... bo wyslala mi kilka dni wczesniej kartke urodzinowa, ktora byla tak wielka ze oczywiscie wszyscy w biurze juz wiedzieli ze zblizaja sie moje urodziny:-) Stad tez podazajac za holenderska tradycja zanioslam ciasto do pracy. Dostalam tez prezent.. ksiazke.. "The undutchables". Moi znjomi uznali ze za malo narzekam w stosunku do zycia tutaj (ha ha ha sprobowali by pomieszkac troche w Polsce) i dlatego powinnam sie dowiedziec troche wiecej o Holendrach.
Do tej ksiazki wroce jeszcze nie raz.. .bo rzeczywiscie jest w niej mnostwo ciekawostek:-))

A na razie wracam do pracy:-)
Milego tygodnia wszystkim zycze:-)

niedziela, lutego 18

Melancholia z przymrozeniem oka!

Dzis miala byc sloneczna niedziela...
tak przynajmniej zapowiadano od tygodnia....
a tymczasem...
jakos tak szaro...
niby nie zimno ale szaro... buro... nijako...
A ja tak liczylam na sloneczna niedziele...

Myslalam wiec ze moze w niedziele wybierzemy sie na plaze pospacerowac i posiedziec troche w jakiejsc milej kafejce. Troche sobie odpoczniemy, bo w ciagu tygodnia widzimy sie z F. zaledwie przez pare chwil.
A tu masz!
Slonce sie schowalo i tyle go widziano!


Tydzien zlecial mi tak szybko, ze nawet nie spostrzeglam sie, ze juz weekend... O Tlustym Czwartku dowiedzialam sie od kolegow z pracy.... obeszlo sie bez kalorii :-))) to akurat moze i dobrze, ale za to tradycja ucierpiala!

A za kilka dni kolejne urodziny... jak ten czas szybko leci!
Wcale nie czuje sie na te .... -cie lat... wciaz wydaje mi sie ze mam 21 lat... nawet nie wiem dlaczego zatrzymalam sie na tym etapie...

... ech....
...jakos tak melancholijnie sie czuje...

Update :-)
Nie to zebym sie czula depresyjnie!!!!
Kategorycznie zaprzeczam!!!!
Tylko tak troche "tesknawo" mi i sama nie wiem za czym:-)))
Czasem tak bywa!
Prawda?

News:-)
Zapomnialam o milusiej niespodziance!
Wczoraj dostalalismy z F. maly prezent od jego brata: dwie przesliczne filizanki.
Przylecialy do nas z Wloch i w stanie nienaruszonym!
Bardzo lubie ceramike, a te filizanki sa na prawde slodkie.
Oto moja "Misiowa":
F. zawlaszczyl sobie "Sloneczna", wiadomo... Poludniowiec:-)))
I nie pozwolil mi zrobic zdjecia:-(
Niedobruch!!!
;-)

poniedziałek, lutego 12

Po Niedzieli

Dzis korzystajac z chwileczki z rana klika slow:-)))
Otoz wczoraj bylo kolejne spotkanie na szcycie, choc pierwsze tego roku. Cala relacja i zdjecia znajduja sie u Gatto i Moniki.
A ja chcialam tylko napisac, ze bylo na prawde super i milutko a nasze grono troche sie powiekszylo, wiec calkiem optymistycznie:-)))
Moje prezenty juz znalazly swoje miejsce.
Skarbonka-Kotek juz miauczy za ... wyplata...:-))
Swieczki zdobia parapet a film czeka na wolny wieczor:-)))
Milego Tygodnia dla Wszystkich!

sobota, lutego 3

Taka Mala Polska w Holandii:-)

Tyle sie slyszy, czyta i pisze (!) o Polakach za granica, niestety w bardzo negatywnym stylu:-(
No bo tez to co sie slyszy przewaznie na ulicach mijajac Polakow mowi samo za siebie.

Duzo juz bylo na ten temat... sama z reszta pisalam o tym co przydarzylo sie mojemu znjomemu Holendrowi.
Tacy niestety sa Polacy... sami sobie wystawiamy swiadectwo ( o tym tez pisala Scarlet! w 100% sie z nia zgadzam). Moze bedac w Polsce nie widzimy tego az tak drastycznie, bo tam latwiej odnalezc sie w swoim wlasnym towarzystwie, i niekoniecznie zwracajac uwage na innych. Tutaj w Holandii jest tylko "mala" probka polskiego spoleczenstwa i przez to bardziej wyraziste staja sie nasze przywary!


Nie chcialabym do tego wracac, zwlaszcza ze dzis napisze cos bardzo POZYTYWNEGO!

W koncu Polacy potrafia tez byc bardzo mili, zabawni, pomocni, bezinteresowni a co najwazniejsze PROFESJONALI (nie tylko kladac plytki)!
Dzisiejsza emigracja to nie tylko ucieczka z kraju za chlebem. Jest tyle roznych powodow wyjazdu z Polski. Jestesmy tez ciekawi swiata i bardzo czesto kieruje nami chec zdobycia doswiadczenia. Jest tylu specjalistow, ludzi o wysokich kwalifikacjach, profesjonalistow ktorzy wyjechali za granice.
Gdzie oni sa?
Dlaczego nie czyta sie wlasnie o nich, zamiast o kolejnych polskich-pijackich rozrobach?

... pytanie retoryczne...

Moje pierwsze spotakania z Polakmi tutaj po przyjezdzie byly rozne (niezbyt pozytywne), bo tez roznych ludzi spotykalam. Nie bylam tym zachwycona, bo zazwyczaj kazda konwersacja konczyla sie tym gdzie pracujesz, ile zarabiasz, jak zdobyc prace, jak trzeba uwazac na Holendrow i Polakow, jak bardzo oszukuja itp... Bardzo szybko konczylam moje "znajomosci"! To nie moj klimat!

Ale mialo byc pozytywnie!

Potem natknelam sie na srodowisko blogowe i znalazlam "normalnych" ludzi!!! - Wiec jednka takowi istnieja!- pomyslalam:-))) I juz zrobilo sie mi lzej na duszy! Po spotkaniu ich w realu bylo jeszcze lepiej. Bo oto okazalo sie ze mozna tu odnalzec swoje miejsce, prace w zawodzie i zaakceptowac tutejsze warunki, bez narzekania, szukania wrogow dookola i obwiniania wszystkich za swoje wlasne niepowodzenia- po prostu REALIZOWAC SIE!
Co jednak najbardziej spodobalo mi sie w "Polskich Tulipankach" to to, ze nie ma tu miejsca na zazdrosc czy zawisc... bo sa one po prostu zadowolone ze swojego zycia:-)))
Nic nikomu jednak nie przychodzi za darmo. To ze sa one takie szczesliwe to zasluga ich wlasnych wysilkow. Nikomu nie jest latwo zaczac zycie z dala od domu, rodziny i znajomych. Daltego chyba najlepiej jest jak naszybciej podjac probe zaaklimatyzowania sie. Nauczyc sie jezyka, poznawac ludzi, kluture i obyczaje.

Moje polskie grono powiekszylo sie o dwie kolejne wspaniale osobki- Aline i moja pania doktor!!!! Obie panie to juz na prawde zrzadzenie losu!!!! Bo otoz co innego przyjaciele i znajomi, ktorych wybieramy sobie sobie sami. Co sie zas tyczy wszelkich spraw zycia codziennego i instutucji z ktorymi musimy sie stykac...hmmm tu raczej nikt sie wlasnego rodaka nie spodziewa. A tu prosze jaka niespodzianka!
Najpierw o Alinie, dzieki ktorej to wlasnie pracuje! Ona jest jedna z tych osob, ktore odnalazly swoje miejsce za granica i ktore potrafia zachowac swoje wlasne "ja". A co najwazniejsze nasze konatkty byly jak najbardziej zawodowe i profesjonalne! Ona wykonywala swoje obowiazki (pracuje dla agencji posredenictwa pracy) a ja po prostu bylam jej klientka i nie bylo nawet mowy o wykorzystywaniu faktu ze ona jest Polka! Co innego ze mialam na prawde wielkie szczescie ze dostalam prace tak szybko! A do tego Alina jest przemila osobka!
A teraz o mojej pani doktor:-))) Otoz w styczniu poszlam zapisac sie do lekarza rodzinnego, bo takowego tutaj jeszcze nie mialam. Szukalam jakies przychodni niedaleko domu no i troche bardziej miedzynarodowej. Znalazlam niedaleko mnie i miejsca gdzie podobno jest polska piekarnia, do ktorej to jeszcze nie dotarlam (chyba Gatto bedziemy musialy wybrac sie kiedys razem). W tejze przychodni dostalam liste lekarzy... wyroznilo mi sie jedno dosc polsko-brzmiace nazwisko, wiec tak z ciekawosci zapytalam... okazalo sie ze faktycznie pani doktor jest Polka pracujaca tu zaledwie od trzech dni! Malo tego w dodatku bardzo sympatyczna pania:-)))

I tak oto Klub Porzadnego Polaka powiekszyl sie... i mam nadzieje ze to nie koniec!
W moim biurze pracuje jeszcze jedna Polka, ktorej nie poznalam jak na razie bo byla na urlopie, w Polsce oczywiscie!
Spotkamy sie w poniedzialek!

czyz nie jest przyjemniej gdy slyszy sie o takich (zwyklych) rodakach!?

Weekend znow zaczyna sie slonecznie:-))))
czego i Wam wszystkim tez zycze!

środa, stycznia 31

W telegraficznym skrocie

Tak wlasnie udalo sie!

Mam kontrakt w dloni
i

od jutra...do pracy!!!!

I dlaczego ja sie tak ciesze jak glupi do sera?!
Przeciez od jutra koniec "wakacji" :-)

sobota, stycznia 27

Sloneczne Weekendy nawet w Holandii sie zdarzaja!

Napisze tylko tyle:

Jestem

(nigdzie sie nie zgubilam, po prostu bardzo pracowity i stresujacy tydzien mialam)

bardzo szczesliwa!



Szczegoly w przyszlym tygodniu!



Ps.Wszelkie domysly dozwolone!

niedziela, stycznia 14

IND

Z pocztakiem Nowego Roku postanowilam rowniez sparwdzic jak sie ma sprawa mojego pobytu tutaj.
Zadzwonilam wiec do mojej ulubionej instytucji... mysle ze kto mial z nimi cos do czynienia potwierdzi moje doswiadczenia, a nikogo chyba z nowoprzyjezdnych to nie ominelo:-)
Otoz IND, jako Ministerstwo Imigracji i Naturalizacji nalezy zdecydowanie do moich ulubionych!!!!
Za kazdym razem kiedy tam dzwonie dostaje inna odpowiedz o ile jest tam w ogole ktos w stanie odpowiedziec na moje pytanie. Oczywiscie nie pytam ich kiedy w koncu wyjdzie slonce, ale co sie dzieje z moimi dokumenatmi:-)))
Otoz od trzech miesiecy czekam na jakas odpowiedz.Pisze ¨jakas¨, bo juz dawno powinnam dostac list potwierdzajacy tzw. wplyniecie moich dokumentow.
Ale czego ja oczekuje, skoro do konca roku nikt nie wiedzial, gdzie moje dokumenty sa, o ile w ogole sa!
Teraz chyba juz jakis malutki kroczek do przodu, bo oto moje dokumenty sie znalazly... zostaly dostarczone nawet tego samego dnia, kiedy je skladalam-i to nie dlatego, ze holenderska biurokracja dziala szybko, tylko dlatego, ze IND miesci sie w Rijswijk, w tym samym budynku gdzie moja gmina:-))) Z tej bliskosci dystansu to jednak same klopoty!
Tak... moje dokumenty sie znlalazly, ale nic z tego nie wynika, bo pani jednoznaczenie stwierdzila ze na wydanie decyzji w mojej sprawie potrzebuja 6 miesiecy. Na pytanie dlaczego tak dlugo? Otrzymalam odpowiedz...DLATEGO!
A na pytanie co sie stanie jesli ich odpowiedz nie przyjdzie w terminie i moj sticker wygasnie? Wedlug Pani powinnam isc do gminy zeby sobie przedluzyc moja naklejke w paszporcie! Bardzo logiczna odpowiedz, gdyby nie fakt, ze cos takiego nie istnieje:-))) Nie mozna sobie przedluzyc pobytu poprzez gmine. To jest sprawa IND, ktore nie moze zwlekac z odpowiedzia dluzej niz 6 miesiecy!

Dodatkowo, choc zupelnie przez przypadek otrzymalam informacje dotyczace pozwolenia na prace dla Polakow. Otoz nici z pracy od marca!!!!
Wszyscy Polacy przybywajacy tutaj musza sie starac o pozwolenie na prace przez pierwsze 12 miesiecy ich pobytu! Dopiero po roku ich zatrudnienie nie bedzie wymagalo pozwolenia na prace.
Oczywiscie nie dotyczy to osob, ktore takowe pozwolenie na prace juz maja, lub posiadaja prawo pracy bez ograniczen.

To tyle wiesci z frontu:-)))

czwartek, stycznia 11

Mala Diskryminacja (?!)

Dzis slow kilka o mojej szkolce:-)))

Otoz od stycznia zaczelam kurs holenderskiego. I jak to zazwyczaj ze mna bywa "poszlam na calosc", czyli zapisalam sie na kurs dzienny. Przyzam ze poczatkowo nie wiedzialam, ze kurs Dzienny oznacza tez Codzienny, ale w koncu sama chcialam.
Bardzo dlugo szukalam dobrego kursu, bo skoro mialam sobie za niego zaplacic to przynajmniej za porzadny! Ceny kursow jezykowych sa przerazajace. Ja postanowilam skorzystac z Mondriaan Educatie. Wiele slyszalam o tym kursie i wiem od znajomych, ze jest skuteczny (teraz juz wiem, ze musi byc skuteczny skoro zajecia odbywaja sie 5x w tygodniu po 3 godziny!).
W rezultacie okazalo sie, ze jest on tanszy niz te o ktorych juz wiedzialam a i program zapowiadal sie obiecujaco.
Na razie o poziomie i postepach nie bede pisala, bo to przeciez pierwszy tydzien:-)))

Co mnie natomiast zastanowilo to oczywiscie "polityka"...

Otoz moja grupa skalda sie z przybyszy z calego globu a ja jestem jedyna Europejka. Przyznam ze troche sie dziwnie czuje jak dookola slysze same egzotyczne jezyki...ale co tam dzielna jestem:-)
Dlaczego jestem jedyna Europejka?
Bo ten kurs jest kursem sponsorowanym przez rzad i przeznaczony jest glownie dla tzw. Nieuwkomers, czyli dla swiezo przybylych emigrantow.
Jak sie jednak okazalo ja sie do nich nie zaliczam:-(
dlaczego?
bo Polska jest juz w Europie a jako czlonkowie Zjednoczonej Europy jestesmy juz zintegrowani i wcale nie musimy sie uczyc holenderskiego! Ciekawe jak przekonac o tym potencjalnych pracodawcow?!
Wszyscy Nieuwkomers maja ten kurs za darmo!!!! Malo tego, zwracane sa im koszty przejazdow, ktore wynosza okolo 60 euro miesiecznie...
a ja?
nie dosc ze place za wszystko 100%!!!! Bo My jestemy w Europie!!! To o zwrocie kosztow przjezadow nawet nie mam co marzyc!
Wszyscy dostaja ksizaki do nauki jezyka za darmo, lacznie ze slownikami..
a ja?
100% odplatnosci!

Dlaczego wiec dostalam sie na ten kurs?
Tylko dzieki temu ze jestem Kobieta i to w dodatku niepracujaca! Bo program ten jest przeznaczony w pierwszej kolejnosci dla kobiet:-))))

I gdzie tu jest sprawiedliwosc?!

wtorek, stycznia 9

po powrocie

Witam,
Juz w Holandii:-)))
A tu?
Wietrznie i to tak bardzo, ze malo glowy nie urwie:-(
Wrocilam do szkolki:-))))
He he he... nawet dzwonki na lekcje i przerwe mamy:-)))

A poza tym?
a poza tym mam jakos dziwnie i podejrzanie optymistyczne nastawienie do zycia:-)))
I bardzo dobrze, bo w koncu tego wlasnie sobie na Nowy Rok zyczylam!!!!

czwartek, stycznia 4

Z Nowym Rokiem

Witam Wszystkich w Nowym Roku
i
zycze

samych sukcesow
spelnienia marzen
niegasnacego optymizmu
i
romantyzmu ponad miare!!!



Wszystkiego Najlepszego
na 2007 rok