wtorek, lutego 27

suszarka

Wiesci z ostatniej chwili:
Suszarka kupiona:-)
Pierwsza proba byla:-)
nie wiem czy udana, bo to jakas jonizujaca suszarka a F. uznal ze takie sa lepsze...
jak "Szopen po koncercie" nie wygladam i wlosy jak na razie sie ostaly;-)
wiec chyba dziala!
:-))))

poniedziałek, lutego 26

Troche spozniona relacja urodzinowa:-)
Przede wszystkim dziekuje wszystkim za zyczenia...
nawet jesli nie sa to moje 18 urodziny:-))

Swietowania wielkiego nie bylo, bo spedzilismy milutki wieczor z F. w domku w czwartek (F. przygotowal kolacje i....ciasto!), a w piatek wybralismy sie do malej restauracji w Delft, zeby nie bylo ze swietujemy jak para staruszkow:-)
Jako prezentu spodziewalam sie suszarki do wlosow, bo moja obecna suszarka (jeszcze z czasow ...hmm... studenckich...) odmowila posluszenstwa. Tyle "wspominalam" o tej suszarce tak bez okazji i przy okazji, ze juz prawie wyobrazalam sobie jak to milo bedzie suszyc wlosy nowiutkim sprzecikiem... no i sie przeliczylam:-)))
Oczywiscie prezent byl niespodziewany... byly to perfumy, ktore na dodatek F. wybral sam:-)) I to bardzo trafnie...i pewnie bardziej romantyczny to prezent niz suszarka!
Nie mniej jednak po szuszarke wybiore sie w tym tygodniu:-)...sama...:-)
Przyznam sie szczerze ze nie chcialam by u mnie w biurze dowiedzieli sie o moich urodzinach, w koncu jestem tu zaledwie kilka tygodni.
Jednak moja agencja pracy pokrzyzowala moje plany... bo wyslala mi kilka dni wczesniej kartke urodzinowa, ktora byla tak wielka ze oczywiscie wszyscy w biurze juz wiedzieli ze zblizaja sie moje urodziny:-) Stad tez podazajac za holenderska tradycja zanioslam ciasto do pracy. Dostalam tez prezent.. ksiazke.. "The undutchables". Moi znjomi uznali ze za malo narzekam w stosunku do zycia tutaj (ha ha ha sprobowali by pomieszkac troche w Polsce) i dlatego powinnam sie dowiedziec troche wiecej o Holendrach.
Do tej ksiazki wroce jeszcze nie raz.. .bo rzeczywiscie jest w niej mnostwo ciekawostek:-))

A na razie wracam do pracy:-)
Milego tygodnia wszystkim zycze:-)

niedziela, lutego 18

Melancholia z przymrozeniem oka!

Dzis miala byc sloneczna niedziela...
tak przynajmniej zapowiadano od tygodnia....
a tymczasem...
jakos tak szaro...
niby nie zimno ale szaro... buro... nijako...
A ja tak liczylam na sloneczna niedziele...

Myslalam wiec ze moze w niedziele wybierzemy sie na plaze pospacerowac i posiedziec troche w jakiejsc milej kafejce. Troche sobie odpoczniemy, bo w ciagu tygodnia widzimy sie z F. zaledwie przez pare chwil.
A tu masz!
Slonce sie schowalo i tyle go widziano!


Tydzien zlecial mi tak szybko, ze nawet nie spostrzeglam sie, ze juz weekend... O Tlustym Czwartku dowiedzialam sie od kolegow z pracy.... obeszlo sie bez kalorii :-))) to akurat moze i dobrze, ale za to tradycja ucierpiala!

A za kilka dni kolejne urodziny... jak ten czas szybko leci!
Wcale nie czuje sie na te .... -cie lat... wciaz wydaje mi sie ze mam 21 lat... nawet nie wiem dlaczego zatrzymalam sie na tym etapie...

... ech....
...jakos tak melancholijnie sie czuje...

Update :-)
Nie to zebym sie czula depresyjnie!!!!
Kategorycznie zaprzeczam!!!!
Tylko tak troche "tesknawo" mi i sama nie wiem za czym:-)))
Czasem tak bywa!
Prawda?

News:-)
Zapomnialam o milusiej niespodziance!
Wczoraj dostalalismy z F. maly prezent od jego brata: dwie przesliczne filizanki.
Przylecialy do nas z Wloch i w stanie nienaruszonym!
Bardzo lubie ceramike, a te filizanki sa na prawde slodkie.
Oto moja "Misiowa":
F. zawlaszczyl sobie "Sloneczna", wiadomo... Poludniowiec:-)))
I nie pozwolil mi zrobic zdjecia:-(
Niedobruch!!!
;-)

poniedziałek, lutego 12

Po Niedzieli

Dzis korzystajac z chwileczki z rana klika slow:-)))
Otoz wczoraj bylo kolejne spotkanie na szcycie, choc pierwsze tego roku. Cala relacja i zdjecia znajduja sie u Gatto i Moniki.
A ja chcialam tylko napisac, ze bylo na prawde super i milutko a nasze grono troche sie powiekszylo, wiec calkiem optymistycznie:-)))
Moje prezenty juz znalazly swoje miejsce.
Skarbonka-Kotek juz miauczy za ... wyplata...:-))
Swieczki zdobia parapet a film czeka na wolny wieczor:-)))
Milego Tygodnia dla Wszystkich!

sobota, lutego 3

Taka Mala Polska w Holandii:-)

Tyle sie slyszy, czyta i pisze (!) o Polakach za granica, niestety w bardzo negatywnym stylu:-(
No bo tez to co sie slyszy przewaznie na ulicach mijajac Polakow mowi samo za siebie.

Duzo juz bylo na ten temat... sama z reszta pisalam o tym co przydarzylo sie mojemu znjomemu Holendrowi.
Tacy niestety sa Polacy... sami sobie wystawiamy swiadectwo ( o tym tez pisala Scarlet! w 100% sie z nia zgadzam). Moze bedac w Polsce nie widzimy tego az tak drastycznie, bo tam latwiej odnalezc sie w swoim wlasnym towarzystwie, i niekoniecznie zwracajac uwage na innych. Tutaj w Holandii jest tylko "mala" probka polskiego spoleczenstwa i przez to bardziej wyraziste staja sie nasze przywary!


Nie chcialabym do tego wracac, zwlaszcza ze dzis napisze cos bardzo POZYTYWNEGO!

W koncu Polacy potrafia tez byc bardzo mili, zabawni, pomocni, bezinteresowni a co najwazniejsze PROFESJONALI (nie tylko kladac plytki)!
Dzisiejsza emigracja to nie tylko ucieczka z kraju za chlebem. Jest tyle roznych powodow wyjazdu z Polski. Jestesmy tez ciekawi swiata i bardzo czesto kieruje nami chec zdobycia doswiadczenia. Jest tylu specjalistow, ludzi o wysokich kwalifikacjach, profesjonalistow ktorzy wyjechali za granice.
Gdzie oni sa?
Dlaczego nie czyta sie wlasnie o nich, zamiast o kolejnych polskich-pijackich rozrobach?

... pytanie retoryczne...

Moje pierwsze spotakania z Polakmi tutaj po przyjezdzie byly rozne (niezbyt pozytywne), bo tez roznych ludzi spotykalam. Nie bylam tym zachwycona, bo zazwyczaj kazda konwersacja konczyla sie tym gdzie pracujesz, ile zarabiasz, jak zdobyc prace, jak trzeba uwazac na Holendrow i Polakow, jak bardzo oszukuja itp... Bardzo szybko konczylam moje "znajomosci"! To nie moj klimat!

Ale mialo byc pozytywnie!

Potem natknelam sie na srodowisko blogowe i znalazlam "normalnych" ludzi!!! - Wiec jednka takowi istnieja!- pomyslalam:-))) I juz zrobilo sie mi lzej na duszy! Po spotkaniu ich w realu bylo jeszcze lepiej. Bo oto okazalo sie ze mozna tu odnalzec swoje miejsce, prace w zawodzie i zaakceptowac tutejsze warunki, bez narzekania, szukania wrogow dookola i obwiniania wszystkich za swoje wlasne niepowodzenia- po prostu REALIZOWAC SIE!
Co jednak najbardziej spodobalo mi sie w "Polskich Tulipankach" to to, ze nie ma tu miejsca na zazdrosc czy zawisc... bo sa one po prostu zadowolone ze swojego zycia:-)))
Nic nikomu jednak nie przychodzi za darmo. To ze sa one takie szczesliwe to zasluga ich wlasnych wysilkow. Nikomu nie jest latwo zaczac zycie z dala od domu, rodziny i znajomych. Daltego chyba najlepiej jest jak naszybciej podjac probe zaaklimatyzowania sie. Nauczyc sie jezyka, poznawac ludzi, kluture i obyczaje.

Moje polskie grono powiekszylo sie o dwie kolejne wspaniale osobki- Aline i moja pania doktor!!!! Obie panie to juz na prawde zrzadzenie losu!!!! Bo otoz co innego przyjaciele i znajomi, ktorych wybieramy sobie sobie sami. Co sie zas tyczy wszelkich spraw zycia codziennego i instutucji z ktorymi musimy sie stykac...hmmm tu raczej nikt sie wlasnego rodaka nie spodziewa. A tu prosze jaka niespodzianka!
Najpierw o Alinie, dzieki ktorej to wlasnie pracuje! Ona jest jedna z tych osob, ktore odnalazly swoje miejsce za granica i ktore potrafia zachowac swoje wlasne "ja". A co najwazniejsze nasze konatkty byly jak najbardziej zawodowe i profesjonalne! Ona wykonywala swoje obowiazki (pracuje dla agencji posredenictwa pracy) a ja po prostu bylam jej klientka i nie bylo nawet mowy o wykorzystywaniu faktu ze ona jest Polka! Co innego ze mialam na prawde wielkie szczescie ze dostalam prace tak szybko! A do tego Alina jest przemila osobka!
A teraz o mojej pani doktor:-))) Otoz w styczniu poszlam zapisac sie do lekarza rodzinnego, bo takowego tutaj jeszcze nie mialam. Szukalam jakies przychodni niedaleko domu no i troche bardziej miedzynarodowej. Znalazlam niedaleko mnie i miejsca gdzie podobno jest polska piekarnia, do ktorej to jeszcze nie dotarlam (chyba Gatto bedziemy musialy wybrac sie kiedys razem). W tejze przychodni dostalam liste lekarzy... wyroznilo mi sie jedno dosc polsko-brzmiace nazwisko, wiec tak z ciekawosci zapytalam... okazalo sie ze faktycznie pani doktor jest Polka pracujaca tu zaledwie od trzech dni! Malo tego w dodatku bardzo sympatyczna pania:-)))

I tak oto Klub Porzadnego Polaka powiekszyl sie... i mam nadzieje ze to nie koniec!
W moim biurze pracuje jeszcze jedna Polka, ktorej nie poznalam jak na razie bo byla na urlopie, w Polsce oczywiscie!
Spotkamy sie w poniedzialek!

czyz nie jest przyjemniej gdy slyszy sie o takich (zwyklych) rodakach!?

Weekend znow zaczyna sie slonecznie:-))))
czego i Wam wszystkim tez zycze!