środa, marca 21

zajeta:-(

Witam,
bardzo dlugo mnie tu nie bylo i chyba przez jakis czas tak jeszcze bedzie.
Niestety jestem tak zajeta, ze nie wiem juz jak sie nazywam.
Tak to niestety wyglada i nawet nie chodzi tu o prace, ktora oczywiscie zabiera mi wiekszosc czasu, ale o kurs holenderskiego. Szesc godzin tygodniowo przy 40 godzinnym tygodniu pracy jest dosc meczace. W dodatku bedac w wyzszej grupie musze wciaz nadrobic troche gramatyki.
Ale coz! Sama chcialam!
Wracam do pracy
Pozdrawiam wszystkich
i zycze milego dnia

sobota, marca 3

Klepanie cz1.

No dobra.. wlasnie doszlam o co chodzi z tymi klepnieciami:-)))
Znaczy sie... mam sie spowiadac..
...hmmm...

1. Z czasow prehistorii ale cala rodzina mi to wciaz wypomina....
Dzieci zazwyczaj maja tendencje do intuicyjnego wyczuwanie-oceniania ludzi... i jak takowa tez mialam, moze nawet i zbyt rozwinieta:-)
Otoz generalnie nie lubilam ludzi, zwlaszcza wszystkich wujkow i ciotek mowiacych " o jak ty uroslas" ... itp... wrrr.. z tego tez wzgledu mialam zwyczaj chowania sie za firanke przed niechcianymi goscmi!!!!
tak tak!!!... jak mi sie ktos nie podobal to po prostu chowalam sie za firanke w pokoju i moglam sobie tam siedziec do woli:-))) a przynajmniej do czasu az sobie goscie poszli. No taki maly wariatuncio:-)
Razu pewnego jeden wujek myslal ze mnie latwo przechytrzy. Wyciagnal z kieszeni garsc cukierkow... a ja hyc... cukierki wzielam i mowie mu w twarz: "i tak cie nie lubie" :-))))
Ubaw mieli ze mnie wielki.. a ja to calkiem serio mowilam ;-p
2. Szkola podstawowa. Zimowy poranek...
Mroz oszronil wszystko dookola. Moj brat wpadl na genialny pomysl ekstremalnej zabawy: przykladania jezyka do metalych zmrozonych poreczy. Tyle tylko, ze on to robil "na niby", a ja... no coz w koncu jestem cztery lata mlodsza od niego... autentycznie przylozylam jezyk do do poreczy i... nie moglam go juz oderwac!!!! Pamietam tylko okropny bol, swoje lzy i mojego brata starajacego sie oderwac mnie od poreczy, w pospiechu bo w koncu nie chcielismy sie spoznic do szkoly! Dlugo nie moglam pic melka w szkole i nie bardzo wiedzialam jak to wytlumaczyc :-)))
3.Papierosy... no kiedys trzeba sprobowac:-)
wakacje, ja mialam chyba 9 lat (szczerze mowiac nie pamietam, ale gdzies kolo pierwszej 10tki). Do naszych sasiadow przyjechala wnuczka z Opola w odwiedziny. Przed dziadkami grala oczywiscie role grzecznej dziewczynki a przy nas (dzieciakach) pokazywala jak to ona dorosla... nawet palic moze. No przeciez nie bedziemy gorsi... tylko jak tu zdobyc papierosy? na ich kupno raczej nie moglismy liczyc. Wpadlismy wiec na bardzo orginalny pomysl.... sloma... zaciagalismy sie rurkami slomy:-)))))) mam nadzieje, ze nikt nas wtedy nie widzial!

:-))
Czy koniecznie musze wyznac az piec pilnie strzezonych tajemnic?
bo jak na razie tyle mi sie przypomina...
(no w koncu starzeje sie)


cd (moze) n....

czwartek, marca 1

Cuda... czyli perypetii z IND ciag dalszy


Cuda sie zdarzaja:-)
I to nie jest wcale zart... no chyba ze ktos ma inne wytlumaczenie na to co zaraz opisze.
Oczywiscie sprawa dotyczy mojej ulubionej instytucji w Holandii, czyli IND.
W ksiazce "Undutchables" odnalazlam praktycznie swoj przypadek dotyczacy rejestracji w Gemeente, bo ja tez zostalam poproszona o przedstawienie zaswiadczenie ze nie jestem zamezna, ktore jesli ktos sie orientuje w polskim wydaniu nie istnieje:-)))
Ale co tam:-) IND pobilo to na glowe!
Otoz jak juz pisalam ostatnio o IND, zostalam poinformowana ze moje dokumenty dotarly, choc nikt nic z nimi nie zaczal robic i jakkolwiek mam czekac 6 miesiecy i tyle.
W lutym postanowilam zadzwonic raz jeszcze... taka uparta jestem:-) i tu... ku mojej rozpaczy poinformowano mnie, ze ja nie istnieje w bazie danych i nie mozna mnie za nic znalezc, wiec prawdopodobnie gmina nie przeslala moich dokumentow.
Jak to mozliwe, ze miesiac temu mozna bylo mnie znalezc a teraz nie... na to pytanie nie znalazlam odpowiedzi.. w kazdym badz razie IND nie bierze zadnej odpowiedzialnosci za moja sprawe, skoro moje akta nie istnieja!
Tego bylo juz dla mnie za duzo, no bo ile mozna byc wodzonym za nos! W koncu to 4 miesiace bez zadnej reakcji!
Postanowilismy z F. napisac list z zadaniem wytlumaczenia mojej sytuacji. Jedyna forma kontaktow z IND jest telefon, na spotkanie przy pierwszym pozwoleniu nie mozna nawet liczyc, wiec list jest przynajmniej jakims dowodem!
List napisalismy dosc ostry i kategoryczny! Przedstawilismy wszystkie fakty , kopie dokumentow wyslanych do IND i odwolalismy sie jak zwykle do unijnych regulacji :-)
I oto wczoraj dostalam list z IND... nie nie odpowiedz na nasza skarge, choc...
List, ktory otrzymalam byl oficjalna odpowiedzia, czyli dostalam prawo pobytu tutaj:-)) Hip Hip Hurrra! Teraz mam czekac na odebranie karty... nie wiadomo kiedy:-)
Wiec jednak ktos sie zajmowal moja sprawa.. ale jak mogl skoro nie istaniam w bazie danych?
Jak to wytlumaczyc:
19.02 moj telefon do IND
21.02 decyzja w sprawie prawa pobytu
26.02 wyslalismy nasz list z zazaleniem
27.02 list z decyzja zostal wyslany z IND
?