czwartek, października 12

Holenderski Slub.2

Witam,
Przyszla kolej na sprawozdanie ze slubu znajomych, ktory odbyl sie w zeszla sobote w Amsterdamie.
Wyjechalismy bardzo wczesnie z domu, mimo iz ceremonia zaplnowana byla na 13.00, ale przed tem musielimy dotrzec do Amsterdamu, spotkac sie ze znajomymi, ktorzy uzyczyli nam mieszkania jako przebierlani a ta bardzo sie przydala:-)
Punktualnie o 12.45 zjawilismy sie w miejscu ceremonii i tu lekko zdziwilismy sie, bo goscie ubrani byli najprzerozniej od wystrojonych pan w kapeluszach i panow we frakch po jeans i koszulki bawelniane:-))) Tak jak sie wiec spodziewalam ....interpretacja dowolna....

Gosci bylo dosc duzo ale jak sie dowiedzialam, rozne byly rodzaje zaproszen:-) Jedni zostali zaproszeni tylko na ceremonie, inni na przyjecie a jeszcze inni (jak my) na ceremonie i przyjecie:-)

Sposob udzielania slubu jest tu bardzo podniosly, angazujac rodzicow i przyjaciol w przemownia, historie spotkania mlodej pary ( a przy okazji dluga i nudna historia budynku, w ktorym sie znajdowalismy), koncert muzyki klasycznej i na koniec slub, trwajacy 10 minut:-)))
Potem przyszedl czas na gratulacje i male przyjecie czyli lampka szampana, ale uwaga... byl rowniez tort, na ktory niestety nie zalapalam sie:-( Wszystko skonczylo sie o 16.00 A my z pustymi brzuchami wyladowalismy w hinduskiej restauracji, by posilic sie przed kolejnym etapem wesela. Po drodze w naszym polsko-wlosko-niemiecko-holenderskim gronie porownywalismy tradycje slubno-weselne i tu okazalo sie ze tylko Niemcy i Polacy maja wesela z tancami i zabawa do bialego rana;-)

W miedzyczasie musielismy sie takze przebrac, bo na wieczorne przyjecie wymaganym strojem byl smoking.

"Przebrani" i "upudrowani" udalismy sie na miejsce wlasciwego przyjecia na obrzezach Amsterdamu. I tu poczulam sie jakos...swojsko... Otoz muzyka... bardzo przyjemny jazz'ik, wszysy ubrani jak na wesele przystalo w stroje wieczorowe.... i uwaga... tance! Choc zdziwil nas pierwszy taniec pary mlodej, bo byly to "wygibasy" wszelakie, ale za to pozniej wszyscy zaczeli sie bawic na calego:-)))) Co niektorzy przekroczyli limit drinkow i pewnie dnia nastepnego nie czuli sie najlepiej, ale za to bylo bardzo milo i sympatycznie. Byl to najlepszy moment w calym weselu, gdzie mozna bylo sie w koncu poczuc swobodniej. Nie bylo juz widac podnioslego nastroju i sztucznych usmiechow :-))) Choc duza role, wedlug mnie, odegraly tu serwowane drinki ;-)
Przyjecie skonczylo sie o 1.00 a goscie zostali w sposob kulturalny poproszeni o opuszczenie lokalu.

Duzo tez rozmawialismy na temat prezentow jakie sie tu daje i wszyscy zgodzilismy sie co do tego, ze lepsze niz proszenie gosci o wypozyczenie smokingu bylo by po prostu sprezentowanie im tych pieniedzy, ale coz.... moze wtedy nie bylo by tak podnioslej atmosfery...

A my wykoczeni i dosc glodni dotarlismy do domu i niestety dokonczylismy impreze w naszej kuchni:-)))

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jakos mnie ten opis nie zachecil..:)
Bez jedzenia...male prezenty...padaka :)))))

u.la pisze...

No wlasnie... a najgorsze jest to, ze wydalismy duzo kasy: na wypozyczenie smokingu, taksowki by dotrzec w rozne miejsca imprezy, obiad i inne takie.. a mozna bylo po prostu dac im porzadny prezent :-(

Anonimowy pisze...

WOW... przebieranki po drodze... wow... to byl slub... :-)

u.la pisze...

wzielismy ze soba "przenosna przebieralnie" :-)))

Anonimowy pisze...

Τhis article іs really а fastidious one it helps new
ωeb viewеrѕ, who are wishing in fаvor оf blogging.


Μу weblog - feste di compleanno